Pamiętasz, może ze swojego doświadczenia albo opowieści koleżanek, jak w szkole, kiedy nie miałaś zadania domowego odrobionego, albo nie byłaś przygotowana siedziałaś jak na szpilkach i zanosiłaś modły, gdzie się dało i do kogo się dało, byleby Ciebie nie zawołano do tablicy?

Byleby nie dziś i nie Ty.

Ale niestety padało na Ciebie. I stawałaś przed tablicą, przed całą klasą i zaczynałaś coś tam dukać, kombinować, ale i tak wszyscy wiedzieli, że nie umiesz. Jednak przede wszystkim Ty czułaś i wiedziałaś, że już wszyscy wiedzą, że nie umiesz, że się nie przygotowałaś.

A najgorsze to, że już wiedziałaś, że oni wiedzą, że jesteś głupia, niewystarczająco mądra czy w ogóle beznadziejna.

Jako mamy często nie pamiętamy już o takich sytuacjach. Nie pamiętamy, że przyłapano nas na nieprzygotowaniu, że przyłapano nas z nieodrobionym zadaniem.

A szkoda.

Ponieważ nasze dziecko codziennie nas przyłapuje na nieprzygotowaniu się, z niedrobionym zadaniem.

A jakie to zadanie? Zapewne zapytasz.

Zadanie z bycia spójną, obecną, dbającą o siebie, o swoje potrzeby.

Zadanie stania w swojej prawdzie a nie ciągłe oglądanie się na innych i ich opinie o nas, o naszej głupocie czy niedoskonałości.

A dlaczegóż to?

Rodzimy się z „mózgami” gadzim i ssaczym. Mózgami nastawionymi na przeżycie w grupie, na odczytywanie emocji matki (jako głównej figury dającej życie i figury odniesienia) i emocji otoczenia. Kiedy już te emocje zostaną odczute, dziecko zaczyna je wyrażać (na swój sposób, oczywiście. Jednak łatwy do odczytania i zrozumienia).

Nasze maleńkie dziecko nie potrafi wiele powiedzieć a z całą pewnością nie potrafi dokładnie nazwać emocji, które współodczuwa z matką. Nie potrafi ich usprawiedliwić, wyjaśnić. Jednak dla jego przeżycia najważniejsze jest czucie tego co i matka.

Jeśli te emocje są bolesne i trudne dziecko będzie zachowywało się trudno i boleśnie. Albo „stworzy” jakąś chorobę czy dolegliwość. A wszystko po to, aby pomóc matce.

Jest to też jego sposób na naukę zachowań społecznych, na reagowanie na to co się dzieje w otoczeniu.

A jak to wygląda w praktyce?

Kiedy przychodzi do mnie matka z dzieckiem ze skórą atopową, pytam się jej o rozstania, o jej relacje, o bliskość w związku, w życiu. Większość mam mówi mi wtedy, że wszystko jest OK, dobrze, że nie ma nic dziwnego w tym obszarze życia. Wtedy zaczynam się dopytywać i wychodzi, że jednak czuje się odrzucona przez partnera; czuje, że może zniknąć i nikt tego nie zauważy, że nie ma już takiej bliskości w związku, z mamą, z koleżankami.

I to właśnie czuje dziecko.

Po prostu czuje, bez szukania wyjaśnień, bez usprawiedliwiania.

Dziecko jest istotą emocjonalną, reaguje emocjami i odbiera emocje. Ale te prawdziwe odczuwane i zagrzebywane, te których nie chcemy widzieć, a które jednak są w nas.

Kiedy matka mówi mi o kaszlu, o katerze u swojego dziecka pytam się o to wszystko czego nie wypowiada, o rozczarowania, o zawody, a przeważnie jest tego sporo.

Kiedy matka mówi mi, że jej dziecko całą noc płacze to ja się pytam, czego ona nie wypłakała w ciągu dnia. A może i w swoim życiu.

Kiedy mówi mi, że dziecko nie chce jeść to ja się pytam jakimi emocjami je karmi.

Jak widzisz dziecko, jak najgorszy nauczyciel, bez przerwy, bez „miłosierdzia” wytyka Ci to wszystko co żywe i ważne w Tobie, a czego Ty nie zauważasz albo z premedytacją spychasz na dalszy plan.

Na wieczne nigdy.

Zakrywamy, zagrzebujemy głęboko w nas nasze wrażenie ba przekonanie czy wręcz pewność, że jesteśmy beznadziejne, niewystarczające itd.

Zagrzebujemy bo co to będzie kiedy inni się zorientują, że nie daję sobie rady.

Co to będzie kiedy inni zorientują się, że jestem beznadziejna w tym co robię albo po prostu niewystarczająco dobra.

W końcu matka musi być perfekcyjna (nie mówiąc już o Pani Domu)!

Ale przed dzieckiem niestety nie da się schować tych wrażeń, przekonań tej pewności. Ono nie spuszcza swojego wewnętrznego oka z matki i jej emocji. Nie spuszcza oka z tego co dla niej ważne.

I uczy się od niej – zagrzebywać swoją prawdę.

I uczy się od matki – mówienia tak kiedy chcę powiedzieć nie.

I uczy się od matki – zaprzeczać sobie.

Z czasem nauczy się usprawiedliwiać takie zachowania ale to później.

I teraz odwieczny dylemat – „to co ja mam robić?! Jak się odezwę to będzie awantura”. Poddajemy się innym – ich potrzebą, zdaniu ponieważ nauczono nas, że jeden wygrywa. Nauczono nas, że tylko jedna osoba może mieć rację. Tylko zdanie jednej może się liczyć.

Niestety nie jest to prawda.

Możemy wygrać obydwoje.

Moje zdanie jest tak samo ważne jak mojego partnera czy szefa.

Rację możemy mieć obydwoje.

A to dlatego, że motywatorem naszego działania są nasze potrzeby. Kiedy nie zdajemy sobie sprawy ze swoich potrzeb, czyli z tego co żywe i ważne we mnie będę albo walczyć (na śmierć i życie) o swoje prawa. Albo będę ustępowała a wraz z ustępowaniem wzrastać będzie we mnie między innymi frustracja, smutek, niezadowolenie.

A „niemym” lecz bardzo chłonącym obserwatorem tych rozterek jest dziecko, czasami przyssane do piersi.

Zapraszam Cię do samoobserwacji ile jest w Tobie i Twoim życiu biegu, napięcia? – bieg odcina nas od nas od tego co żywe i ważne w nas. Dzięki bieganinie i napięciu odhaczamy rzeczy pilne zapominając o tym co ważne.

Co jest dla Ciebie ważne aby żyć?

Jakie potrzeby MUSISZ mieć zaspokojone?

Odpowiedz sobie w spokoju i szczerości swojego serca.

Poobserwuj swojego maluszka i zobacz o czym Ci chce powiedzieć.

Może o czym chce Ci przypomnieć, bo sama już zapomniałaś.

Kiedy usłyszymy siebie.

Kiedy wyeliminujemy wszystkie zagłuszacze w nas wtedy powstaje miejsce na spotkanie z dzieckiem (na spotkanie z drugą osobą). I spotkanie w tym miejscu oparte jest na bliskości i otwartości – czego nie da się osiągnąć w biegu i zgiełku choćbyś nie wiem jak się spięła.

Autorka: Agnieszka Morawiecka

Jestem pedagogiem (1998), terapeutą psychosomatycznym i integracji emocjonalnej.

Prywatnie jestem mamą trójki dzieci, które są moimi najważniejszymi i najwytrwalszymi nauczycielami. Które codziennie pokazują mi, uświadamiają braki, niedociągnięcia we mnie.

Zawodowo, prowadzę gabinet psychopedagogiczny, gdzie pomagam mamom ogarnąć chaos emocjonalny związany z macierzyństwem i jego wyzwaniami.

Do wychowania dziecka podchodzę bardzo holistycznie, z dużym naciskiem na sprawczość matki. Na jej wielki wpływ na dziecko, na jego zachowanie i zdrowie.

Dla mnie wychowanie to nie tylko techniki wychowawcze, techniki wpływania na dziecko. Dla mnie przede wszystkim jest to relacja żywa, nieustawiczna i ulegająca ciągłym zmianom.

Można mnie znaleźć na stronie www.desprendete.es.

.

The form you have selected does not exist.

Dodaj komentarz